Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama
Reklama
Organizatorzy skazani, weterynarze wolni

Wyrok w sprawie „tygrysów z Koroszczyna”. Trzech skazanych, weterynarze uniewinnieni

Po sześciu latach od dramatycznego transportu dziesięciu tygrysów przez przejście graniczne w Koroszczynie zapadł wyrok. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej uznał za winnych Rosjanina i dwóch włoskich kierowców, skazując ich na kary w zawieszeniu i grzywny. Dwaj polscy weterynarze, którym prokuratura zarzucała niedopełnienie obowiązków i znęcanie się nad zwierzętami, zostali uniewinnieni.
Wyrok w sprawie „tygrysów z Koroszczyna”. Trzech skazanych, weterynarze uniewinnieni
Graniczni lekarze weterynarii nie są winni tego, co spotkało tygrysy na granicy w Koroszczynie w 2019 roku - zdecydował sąd

Autor: Joanna Danielewicz

Wyrok dotyczy zdarzenia, które miało miejsce na przejściu granicznym w Koroszczynie w 2019 roku. Transport z tygrysami  z Włoch do Dagestanu przybył na przejście w Koroszczynie w nocy z 24 na 25 października 2019 r. Przewoźnik miał tzw. dokumenty CITES, wymagane konwencją waszyngtońską, mówiącą o zasadach przewozu zwierząt egzotycznych. Jednak już w trakcie kontroli transportu przed jego wyruszeniem na Białoruś, opiekunowie zwierząt mieli być informowani przez nasze służby o tym, że nie posiadają dokumentów, których wymagać będzie strona białoruska, chodziło o certyfikaty  wydawane przez urzędowego lekarza weterynarii we Włoszech. Włoscy kierowcy nie mieli też wiz. Mimo tego chcieli na Białoruś wjechać. Z białoruskiej granicy zostali cofnięci, a transport z tygrysami utknął w Koroszczynie, bez możliwości rozładowania go i dania zwierzętom wytchnienia od ciasnych klatek. W trakcie transportu jedno zwierzą padło.

Tygrysy ostatecznie z Koroszczyna nie pojechały w dalszą docelową trasę. Trafiły do ZOO w Poznaniu i Człuchowie. Później część z nich wyjechała do azylów za granicą. Jedno ze zwierząt padło w transporcie w oczekiwaniu na pomoc.

Wyrok zapadł

31 marca 2023 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces, w którym oskarżono dwóch weterynarzy, dwóch włoskich kierowców i Rosjanina, o to co przydarzyło się tygrysom transportowanym z Włoch do Rosji jesienią 2019 roku.

Osoby, które uczestniczyły w transporcie zwierząt, czyli Włosi i Rosjanin, prokuratura oskarżyła o znęcanie się nad zwierzętami poprzez niezapewnienie odpowiednich warunków w trakcie podróży, doprowadzenie do ich cierpienia i pogorszenia ich dobrostanu. Weterynarza granicznego Jarosława Nestorowicza oskarżono o niedopełnienie obowiązków, natomiast lek. wet. Eugeniusz Karpiuk, który bezpośrednio dokonywał kontroli weterynaryjnej, usłyszał te same zarzuty i dodatkowo zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Obaj weterynarze utrzymywali, że są niewinni, zdecydowali się występować pod pełnymi nazwiskami i nie utajniać wizerunku. Do winy nie przyznali się również obcokrajowcy. 

4 września 2025 roku SSR Barbara Wójtowicz odczytała wyrok I instancji. Sąd uznał za winnych zarzucanych im czynów Rosjanina Rinata V., oraz Włochów Marco A. i  Alessio D. Wobec Rosjanina sąd orzekł 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, karę grzywny w wysokości 250 stawek dziennych po 20 zł oraz nawiązkę 10 tys. zł na rzecz Fundacji  Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt VIVA.

Uznając za winnych Marco A. i Alessio D. sąd zdecydował o karze 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, grzywnie w wysokości 200 stawek dziennych po 20 zł każda, nawiązce na rzecz stowarzyszenia VIVA w kwocie 8 tys. zł. Wyroki dla obu Włochów są jednakowe.

W odniesieniu do polskich weterynarzy sąd zdecydował o uniewinnieniu od zarzucanych im czynów. A przypomnijmy, że to w stosunku do granicznych lekarzy weterynarii prokuratura wnosiła o najsroższą karę, wnioskując o 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, kary grzywny w liczbie 100 stawek dziennych w wysokości 40 zł każda i zakazu zajmowania funkcji granicznego lekarza weterynarii oraz jego zastępcy na okres lat 5. Dodatkowo prokurator wnosił o nawiązkę od każdego z weterynarzy w wysokości 3 tys. zł na rzecz ochrony zwierząt. A stowarzyszenie VIVA żądało od nich po 200 tys. zł na rzecz fundacji. 

- Sąd po rozpatrzeniu dowodów w sprawie stwierdził, że należy ustalić winę i sprawstwo trzech oskarżonych Rinata V., Marco A. i Alessio D.   – argumentowała w ustnym uzasadnieniu sędzia Barbara Wójtowicz. - Sąd uznał, że ponoszą oni odpowiedzialność za warunki w jakich były transportowane tygrysy. Rinat V., wbrew swoim twierdzeniom, że nie był organizatorem transportu posiadał udzielone mu upoważnienie do zorganizowania transportu na trasie między włoską Latiną a Brześciem w Białorusi, gdzie przewidywany był postój i wypoczynek zwierząt, tudzież Dagestanem, docelowym miejscem transportu. Marco A. i Alessio D. działali zgodnie z poleceniem zamawiającego. Nie sposób jednak uznać, że nie ponoszą oni winy i sprawstwa w zakresie tego, że byli zobowiązani do zapewnienie tygrysom odpowiednich warunków transportu. Sąd uznał, że ci trzej oskarżeni swoimi zachowaniem zrealizowali znamiona zarzucanych im czynów z art. 35 ust. 1a oraz art. 35 ust. 1  ustawy o ochronie zwierząt. Sąd wymierzył im karę odpowiednią do winy i społecznej szkodliwości czynu. 

Sąd zadał sobie pytanie i uniewinnił

Co do uniewinnienia granicznych weterynarzy, sąd przyznał, że rozpatrując ich udział w całym zdarzeniu, zadawał sobie niemal od początku postępowania jedno pytanie. 

- Czy gdyby taki transport tygrysów w dniu dzisiejszym ponownie zjawił się na granicy polskiej, te dylematy, które mieli wówczas lekarze graniczni weterynarii byłyby identyczne jak 6 lat temu? – stawiała w ustnej argumentacji wyroku sędzia Barbara Wójtowicz. Przypomniała, że na kanwie tego procesu ustawą z 2022 roku została wprowadzona instytucja Centralnego Azylu dla Zwierząt, oraz zasad przyjmowania zwierząt do tego azylu i postępowania z nimi. - Na chwilę obecną taki azyl nie jest utworzony, więc w przypadku kolejnego transportu tygrysów, dalej będziemy borykać się z problemem, gdzie w celach wypoczynku należy umieścić taki transport zwierząt niebezpiecznych – wskazała sędzia.

Sąd uznał, że postępowanie dowodowe nie doprowadziło do ustalenia winy i sprawstwa Jarosława Nestorowicza i Eugeniusza Karpiuka. Wskazywał wykazane w postępowaniu sądowym i dowodowym działania weterynarzy na rzecz polepszenia sytuacji tygrysów, które utknęły na granicy w Koroszczynie. Szukali możliwości rozładowania transportu na terenie kraju, kontaktując się z ogrodami zoologicznymi. To od nich wpłynęło doniesienie do organów ścigania dotyczące transportu tygrysów, który utknął na granicy.  

Jednocześnie sąd przypomniał, że graniczni lekarze wykonywali swoje czynności w ramach swoich obowiązków zawodowych. - Sprawdzili stan tygrysów w dniu gdy trafiły na granicę. Kontrola, weryfikacja dobrostanu nie jest tożsama zapewnieniem ich ochrony czy opieki lub oceną stanu zdrowia.  To nie było obowiązkiem lekarzy granicznych - przypomina sędzia.

- Nie wyobrażałem sobie innego rozstrzygnięcia, wierzyłem w niezawisłość sądów.  Od pierwszego dnia postawienia mi zarzutów w połowie listopada 2019, trzy lata prokurator zbierał dowody, byłem przez osiem miesięcy zawieszony w funkcji lekarza granicznego. Przez te 6 lat sporo przeżyłem, tym bardziej, że ani kierownictwo inspekcji weterynaryjnej nie uznawało nas za winnych, mamy izbę lekarską z rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej, która nie stawiała nam zarzutów. Mamy związki zawodowe, które mnie popierały, miałem list poparcia wszystkich wojewódzkich lekarzy weterynarii i granicznych lekarzy weterynarii, których jest sześciu w kraju. Nikt tu naszej winy się nie dopatrywał, tylko prokurator – komentuje proces i wyrok lekarz graniczny Jarosław Nestorowicz. - Czuję żal, że długoletni urzędowi lekarze weterynarii, którzy nienagannie realizowali swoje zadania przez niemal 40 lat, sześć ostatnich lat poświęcili obronie w sądzie. 

Na odczytaniu wyroku był sam. Pytany o to czy po całym zajściu wyciągnięto jakieś systemowe wnioski, mówi. 

- Nadal nie funkcjonuje z tego co wiem Centralny Azyl, a sytuacje różne ze zwierzętami wciąż się na granicy zdarzają. Ostatnio mieliśmy np. transport koni, tylko konie mamy gdzie przechować, bo mamy hotele dla zwierząt choćby w Zbuczynie czy pod Łukowem. Dla tygrysów nie mam takiego miejsca – mówi. 

Na pytanie, co by zrobił dziś, gdyby sytuacja z 2019 roku się powtórzyła, po chwili namysłu mówi krótko: 

- Zapewne postępowałbym tak jak wówczas.

CZYTAJ TEŻ: 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Radio Bon Ton - obserwuj nas w Wiadomościach Google
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: Wojciech Werus Przedstawiciel Stowarzyszenia Historyczno-Poszukiwawczego WolicaTreść komentarza: Droga Pani Lucyno. Jak dobrze pamiętam kilka ładnych lat temu nie można było znaleźć właścicieli tego zabytku. Jedni uważali, że są w Kanadzie drudzy, że w USA... Nie odpowiadali na pisma od Konserwatora Zabytków w sprawie stanu zabytku... Od 1995 roku są za niego odpowiedzialni i doprowadzili do jego całkowitego zniszczenia! Tak dokładnie! Nie robiąc tam nic też się go niszczy! Powinno być im wstyd! A z podatkami też mieliście problemy tylko po doniesieniach medialnych niektórzy zaczęli drążyć czy wszystko jest uregulowane! Trzeba było to komuś sprzedać. Komuś kto ma wizję! Jak tak poaiadacie wszystkie dokumenty to warto również posiadać korespondencję od Wojewódzkiego Lubelskiego Konserwatora Zabytków... Czy nie docierała do miejsca zamieszkania?!Data dodania komentarza: 17.09.2025, 08:45Źródło komentarza: Zapomniany pałac w Stryjowie - PinezkaAutor komentarza: jaaTreść komentarza: szczególnie ważne wyłącz główny wyłącznik prądu, jak wrócisz to kupisz nowa lodówkę , nowe podłogi bo lodówka zaleje podłogi i nowe jedzonko, gratulacjeData dodania komentarza: 14.09.2025, 19:08Źródło komentarza: Jak zabezpieczyć dom na wypadek ewakuacji? Praktyczny poradnik dla mieszkańców ChełmaAutor komentarza: Lucyna B.Treść komentarza: Panie Janie, Pałac Stryjów - poprawka - obecni właściciele mieszkają w USA, stanie PA a nie Canadzie. Jest z nimi kontakt - płaca na bieżąco podatki w Gminie Izbica i odprowadzają dzierzawe za wieczyste użytkowanie pałacu do starostwa Krasnystaw. Obecni właściciele (z 3, 1 zmarł) kupili m.in. Palac w 1995roku od tamtejszego zadłużonego Wawel - zakłady Cukiernicze w krakowie- Wykupili ich z długu przejmując ich majątek m in. palac i obręb wokół niego . Posiadam całą dokumentację .Data dodania komentarza: 13.09.2025, 16:25Źródło komentarza: Zapomniany pałac w Stryjowie - PinezkaAutor komentarza: LWTreść komentarza: 😔Data dodania komentarza: 13.09.2025, 16:11Źródło komentarza: Zapomniany pałac w Stryjowie - PinezkaAutor komentarza: MagdalenaTreść komentarza: Piękna Inicjatywa 😊Data dodania komentarza: 13.09.2025, 15:37Źródło komentarza: Gminny Festiwal Kultury Regionalnej "Łączymy Pokolenia" - rozmowa z Pauliną Stafijowską - dyrektorką Domu Kultury w Kraśniczynie
Reklama
test